Do Mediolanu wybrałam się z moją koleżanką Ewą 24 października 2014 roku. Wprost z niedowierzaniem patrzyłyśmy na prognozy pogody, tym bardziej chętnie przeniosłyśmy się w klimat śródziemnomorski. Przewidywane temperatury w Polsce to 6 stopni, podczas gdy w Mediolanie miało być ich aż 17!!!!
Bilety zarezerwowane zostały przeze mnie, jak zwykle ze sporym wyprzedzeniem. No cóż - zakup w połowie lata zapewnił nam wyśmienitą cenę. Lecimy Ryanairem z Lotniska Modlin do Bergamo Orio al Serio, a bilet powrotny kosztuje każdą z nas 200 złotych (już z prowizją za płatność przelewem). Można było zaoszczędzić około 20 zł na każdym bilecie decydując się na podróż w środku tygodnia, ale my wybrałyśmy weekend. Zakup na stronie http://www.ryanair.com/pl/ nie wymaga już specjalnej karty członkowskiej, czy też kredytowej - można zapłacić zwyczajnym przelewem. Przy zakupie, jak zwykle jestem asertywna i nie chcę bagażu rejestrowanego, ubezpieczenia, wynajmu samochodu, priorytetu wejścia na pokład, czy wreszcie wyboru miejsca w samolocie. Swoją drogą zastanawiałam się, czy warto zainwestować kolejne 24 złote od osoby za każdy odcinek podróży, aby zapewnić sobie wybór miejsca. Bałam się, że nie będziemy siedziały razem z Ewą. Otóż, dziś już wiem - nie ma się czego obawiać!!! Wystarczyło, że odprawiłam nas on-line, jedna po drugiej, aby system przydzielił nam sąsiadujące ze sobą miejsca na pokładzie samolotu. Odprawa on-line przeprowadzona. Jeszcze tylko formalności ubezpieczeniowe. Znowu powiększam zyski Axa Travel. Ubezpieczenie dokonane on-line kosztuje każdą z nas niespełna 12 złotych. Lot o numerze FR 3899 zgodnie z rozkładem ma odbyć się o godzinie 14:00. Do Lotniska Modlin tym razem zamierzamy dostać się pociągiem. Wystarczy sprawdzić rozkład pociągu KML1 - tzw. "lotniskowego", a następnie na stacji Modlin przesiąść się w autobus w barwach Kolei Mazowieckich, by za 5 złotych i po 10 minutach znaleźć się na lotnisku. W celu zaplanowania dojazdu polecam stronę Portu Lotniczego Modlin, gdzie pobierzecie aktualne rozkłady jazdy http://modlinairport.pl/pociag-kolei-mazowieckich.html. Niemal w ostatniej chwili okazuje się, że na lotnisko mamy zapewniony transport samochodem. Tak więc - dla uzupełnienia - tym razem link dotyczący parkingu krótkoterminowego - pierwsze 10 minut gratis, a reszty... szukajcie tutaj
Na lotnisku w Modlinie jesteśmy dwie godziny przed planowanym wylotem. Od razu kierujemy się do bramek bezpieczeństwa - karty pokładowe i dowody osobiste w dłoniach i mkniemy "na taśmę". Do kuwet trafiają: wierzchnie okrycie, sprzęt elektroniczny, metalowe urządzenia (np. paski), płyny zapakowane w przezroczystą torebkę - oczywiście w dozwolonych ilościach. Poradnik dotyczący przewozu płynów znajdziecie tutaj. Tradycyjnie już zostaję na bosaka - buty także trafiły do kuwety. Po sprawnie przeprowadzonej kontroli bezpieczeństwa udajemy się pod bramki. Modlin to małe lotnisko i jeśli ktoś zaczyna swoją przygodę z lataniem - to bez problemu odnajdzie właściwy GATE. Przed nami jeszcze dużo czasu, który można spędzić na zakupach, mimo iż ceny w sklepach wolnocłowych wcale do tego nie skłaniają. Jedyną rzecz, jaką kupuję zawsze (lub prawie zawsze) na lotnisku to napój. Staram się wybrać najkorzystniejszą cenowo opcję, korzystając np. z automatów do napoi. Dziś wybór padł na litrową Pepsi kupioną w sklepie EURO SHOP za 9 złotych, choć mogłam kupić półlitrową wodę już za 6 złotych (sic!). Posiłki i napoje na pokładzie samolotu i tak będą jeszcze droższe. Na szczęście mamy własne kanapki. Moje to nawet eleganckie trójkąty wprost ze stacji benzynowej, uzyskane w zamian za punkty w programie lojalnościowym. Odprawa przy bramkach odbywa się przed czasem, choć nie brakuje niespodzianek. Otóż dziewczyna z obsługi próbuje pozbawić nas naszych bagaży podręcznych i umieścić je w luku bagażowym. Oczywiście nie wiąże się to z żadną dopłatą. Na szczęście stoimy na samym początku kolejki i udaje nam się zatrzymać swoje bagaże jako podręczne. Pierwszy raz spotykam się z takim rozwiązaniem. Po odstaniu dobrego kwadransa na płycie lotniska pakujemy się do samolotu. Chociaż jest 6 stopni na plusie i bardzo słonecznie, nie wyobrażam sobie tego oczekiwania bez czapki na głowie. Brrr!!! Zgodnie z kartą pokładową - kierujemy się do tylnego wejścia. Na pokładzie Boeinga 737 jesteśmy o 14:00. Bezchmurne niebo zapewnia nam cudne widoki.
Mimo iż start samolotu nastąpił z 14-minutowym opóźnieniem w Bergamo na lotnisku Orio al Serio lądujemy jeszcze przed czasem, bo zamiast o 16:00 to o 15:52. Znowu słychać "ryanairowe fanfary". Bergamo wita nas piękną słoneczną pogodą, a termometry wskazują 17 stopni. Krótki przewóz autobusem i jesteśmy na hali przylotów. Zahaczamy jeszcze o bezpłatną toaletę, a tuż przed wyjściem z terminala lotniska zatrzymujemy się przy kiosku firmy Terravision. Każda z nas kupuje tutaj bilet na podróż Orio Al Serio-Milan-Orio al Serio w promocyjnej cenie 9 EUR (38 złotych). Bilety te można kupić także u sprzedawcy stojącego przy autobusie bezpośrednio przed podróżą, jednak wówczas cena wynosi po 5 EUR (21 złotych) za każdy odcinek podróży. Zakupu biletów można dokonać także na stronie przewoźnika. Po wyjściu z terminala kierujemy się w prawą stronę, gdzie stoją autobusy transferowe.Z Bergamo odjeżdżamy autobusem Terravision o 16:30. Podróż autobusem trwa godzinę i na głównym dworcu w Mediolanie - Milano Centrale jesteśmy o 17:30. Ten największy dworzec w Mediolanie, drugi co do wielkości dworzec Włoch i jeden z największych w Europie obsługuje około 330 tysięcy pasażerów dziennie. Projekt pochodzi z 1912 roku i wzorowany był na dworcu w Waszyngtonie. Budynek ma 200 metrów szerokości i 72 metry wysokości, a tuż za fasadą budynku rozciąga się Galeria delle Carrozze. Po lewej stronie dworca, za galerią rozciąga się bazar z pamiątkami. I to tutaj czyni swoje pierwsze zakupy Ewa. To dobry wybór, gdyż nigdzie indziej w mieście nie dostaniecie magnesów po 2 EUR (8,44 złote), ale po 3, 4 czy nawet 5 EUR. Następnie wracamy pod arkady i zjeżdżamy schodami ruchomymi na stację metra CENTRALE FS. W podziemiach trafiamy na kiosk oznaczony logo ATM - lokalnej firmy komunikacyjnej - co świadczy o tym, że możemy tu kupić bilety. Zdecydowałyśmy się na zakup biletów 48 godzinnych (Abbonamento bigiornaliero urbano), które kupione w piątek około 17:30 będą ważne do niedzieli do 17:30. To dobry pomysł, bo ta kartonowa karta miejska za 8,25 EUR (34,81 złotych) pozwoli każdej z nas przemieszczać się po Mediolanie do woli i to nie tylko metrem, ale i autobusami i tramwajami.
Bilety nabyć można także w automatach ustawionych w przejściu podziemnym. Przechodzimy przez bramki - kasując tym samym nasze bilety. Stacja, do której musimy dojechać to MOSCOVA. Wybieramy więc zieloną linię metra M2 w kierunku ABBIATEGRASSO lub ASSSAGO. Wysiadamy na trzeciej stacji MOSCOVA. Po wyjściu z metra, zgodnie ze wskazówkami właścicielki studia, w którym zanocujemy udajemy się na przystanek autobusowy znajdujący się przy PANARELLO SHOP i wsiadamy w autobus Nr 43 w kierunku Quarto Oggiaro.W autobusie nie kasujemy już ponownie biletu. Wysiadamy na trzecim przystanku na rogu ulic Cannonica i Morselli. Trzeba być bardzo ostrożnym, bo wszystkie przystanki są "na żądanie", więc może okazać się, że nikt nie nacisnął guzika i autobus ominie ten Wasz docelowy przystanek. Po wyjściu z autobusu idziemy wzdłuż dotychczasowej drogi, jaką pokonał autobus i za około 50 metrów znajdujemy wreszcie naszą ulicę. Kiedy spojrzymy na jej prawy kraniec z dala widać Łuk Triumfalny (Arco della Pace) w Parku Sempione, my jednak skręcamy w lewo. Polecam Wam to miejsce noclegu. To zwyczajne studio w bloku zajmuje niezależną część mieszkania właścicielki. Studio składa się z dwóch łóżek, małego aneksu kuchennego wyposażonego we wszystko, co potrzeba - włącznie z kawą (w lodówce!), herbatą i cukrem oraz prywatnej łazienki, w której także znajdują się kosmetyki do kąpieli. Czysta pościel i ręczniki czekają na nas. Okna wyposażone są w rolety i zaciągnięcie ich całkowicie wyeliminuje hałas z ulicy, który i tak jest tutaj prawie niesłyszalny. Tym razem zupełnie niepotrzebne okazały się stopery do uszu, które od czasu rzymskiego weekendu zawsze zabieram ze sobą. Koszt wynajęcia tego pokoju dla nas dwóch, za dwie noce to kwota 113 EUR (477 złotych). Te 240 złotych od osoby to wcale nie tak mało, ale ceny noclegów w Mediolanie są dość wysokie, a moja cena i tak obniżona została o rabat, jakiego dorobiłam się na portalu noclegowym. Specjalnie dla Was jednak wrzucam adres e-mail do Sylwii - właścicielki, z którą bezpośrednio ustalicie sobie szczegóły i pewnie niższą cenę rezerwacji rezerwacji. Wszystkie otrzymane przeze mnie instrukcje e-mailowe były bardzo dokładne i nie miałyśmy żadnego kłopotu w znalezieniu kwatery. Na stole w pokoju czekały na nas materiały pomocne w organizacji naszego pobytu - włącznie z mapą z zaznaczonymi polecanymi restauracjami. Rozpakowałyśmy więc szybko nasze bagaże i postanowiłyśmy wybrać się na prawdziwą włoską pizzę. Sylwia na swojej ręcznie wymalowanej mapie zaznaczyła między innymi lokal "Pizza OK", znajdujący się nieopodal ulicy Cesariano, tuż przy Łuku Triumfalnym w Parco Sempione. To tutaj wejdziemy na naszą pierwszą mediolańską kolację. Ceny są akceptowalne, bo pizza kosztuje tu około 5-8 EUR, sałatki to wydatek 9-10 EUR. Wrzucam Wam fragment cennika obejmujący sałatki, napoje, lody i desery. My decydujemy się na wspólną pizzę za 7 EUR (29,50 złotych). Pizza wykonana jest na bardzo cienkim chrupiącym cieście. Wraz z dwoma puszkami napoi, każdy po 2,5 EUR nasza smaczna kolacja kosztuje nas obie 15,00 EUR (63 złote) (7 EUR + 2 x 2,50 + 2 x 1,50 EUR). Musicie bowiem pamiętać, że we Włoszech do rachunku dolicza się tzw. "coperto" - cenę obsługi, która tutaj wyniosła także po 1,50 EUR od osoby. To taki z góry ustalony napiwek. Najedzone i szczęśliwe postanawiamy zrobić sobie jeszcze krótką przejażdżkę tramwajem po okolicy. Wsiadamy więc w nadjeżdżający tramwaj Nr 19, tramwajem, który chyba z racji zabytkowego wyglądu i rozkładanych schodków Ewa nazwała "tramwajem jak z Harryego Pottera" jedziemy chyba ze dwa przystanki. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Mediolan jest jedynym włoskim miastem, po którego ulicach jeżdżą tramwaje. Zdecydowałyśmy się wysiąść, kiedy naszym oczom ukazał się neon sklepu Carrefour. To był przystanek (Fermata) nr 11251 na L.go Quinto Alpini. Przydadzą się drobne zakupy, bo właściwie wszystko wzięłyśmy z Polski. Potrzebowałyśmy tylko czegoś do picia na jutrzejsze zwiedzanie, bo przy największych atrakcjach turystycznych mała butelka wody nie będzie nas kosztowała 0,18 EUR (0,76 zł.), jak tutaj, lecz w granicach 4-5 EUR!!! Znowu dziewiętnastką wracamy na plac, z którego odjeżdżałyśmy. Jeszcze tylko nocna fotografia Arco della Pace i wracamy na kwaterę. To był dzień pełen wrażeń. Mimo iż ta cała logistyka nieźle nas umęczyła, chociaż symbolicznie już dziś zdążyłyśmy "przywitać się" z miastem. Niech więc to będzie zapowiedź tego, co czeka nas jutro. Edit: Wielkie przeprosiny za brak zdjęć w poście - zdjęcia były zmniejszane dla celów bloga poprzez platformę internetową, która została zlikwidowana. |
Ja kiedyś odprawiałam siebie i chłopaka a i tak Ryan nas rozdzielił i przydzielił miejsca w dwóch różnych częściach samolotu. Na szczęście w samolocie udało nam się pozamieniać i siedzieliśmy razem :)
OdpowiedzUsuńFantastyczne miejsce - zazdroszczę wrażeń i pobytu. Bardzo ciekawa i szczegółowa fotorelacja z całej podróży. Miło się czytało i oglądało :)
OdpowiedzUsuńNa prawdę da się tyle zobaczyć w 3 dni?
OdpowiedzUsuń