niedziela, 21 stycznia 2018

Atrakcje Tylicza raz jeszcze

Nie jest tajemnicą, że właśnie dla prawdziwej zimy przyjechaliśmy do Tylicza - chcąc przy okazji przerwy świątecznej skorzystać ze stoków narciarskich. Zatem miał być to wstęp do właściwych ferii zimowych. Aura na dzień dobry zachęcała, jednak po śniegowo-deszczowym pierwszym wieczorze, już mieliśmy z tyłu głowy, że możemy sobie wcale nie pojeździć. Dlatego też w poranek wigilijny, mimo siąpiącego deszczu zdecydowaliśmy się z synem na Master-ski.
Choć pogoda nie była wcale zachęcająca, stok był całkiem dobrze przygotowany, a co najważniejsze nie było wielu chętnych. O ośrodkach narciarskich w Tyliczu nie będę się specjalnie rozpisywać, bo temat był już przeze mnie dogłębnie analizowany w 2015 roku, kiedy to pisałam o Tylicz-ski i Master-ski, czy potem w 2016 roku. A ze sztucznie naśnieżonych tylickich stoków w mniej zimowej otoczce skorzystaliśmy jeszcze w ośrodku Tylicz-ski.
Dwie godzinki w drugi dzień świąt i tym razem w towarzystwie obojga potomków - Ady i Oskara.
Mimo nieco wiosennych krajobrazów, bardzo przyjemnie było pozjeżdżać w promieniach słońca.
Świąteczny turnus ma też ten plus, że nie ma dużo narciarzy - przynajmniej w Tyliczu, choć przyznam szczerze rozmawiałam z kilkoma Czechami, Słowakami, którzy właśnie tutaj przyjeżdżają na jeden dzień szusowania, chwaląc panujące tutaj warunki i ceny.
Dla przykładu dwugodzinny karnet dla osoby dorosłej kosztuje 45 zł, dla dziecka do 12 lat 40 zł, zaś karnet 5 dniowy 290/265 zł.
Jednak w Tyliczu nie samymi nartami człowiek żyje. W pierwszy dzień świąt, który przyniósł nam iście wiosenną pogodę aż prosił się spacer. Za cel naszej wędrówki obraliśmy centrum miasteczka. Mimo iż Agroturystyka u Teresy znajduje się na wjeździe do Tylicza, to w bardzo krótkim czasie można znaleźć się na rynku. Wystarczy skręcić w pierwszą ulicę w prawo by dostać się do centralnego placu miasteczka. Ulica jest przejezdna dla samochodów i prowadząc pod górę wyjeżdża się tuż przed Wiejskim Domem Kultury - na samym początku Rynku.
Idąc pieszo w pewnym momencie można odbić w prawo pod górę - wówczas wychodzimy w pobliżu starego kościoła.
Niewiele jest takich miejsc, w których sąsiadują ze sobą dwa kościoły tego samego wyznania.
Stary, drewniany - to ten po prawej stronie fotografii - pochodzi z 1612 roku,
a tuż przed nim znajduje się charakterystyczna dzwonnica z dzwonem z 1602 roku.
Nowy - murowany, kościół sanktuaryjny w Tyliczu pw. Matki Bożej Tylickiej Opiekunki Rodzin i Uzdrowienia Chorych może pochwalić się obrazem Madonny z Dzieciątkiem Jezus na rękach, który odsłaniany jest przy odśpiewywanym apelu, jak obraz Matki Boskiej Częstochowskiej na Jasnej Górze.
Warto, właśnie wejść chociażby na zakończenie nabożeństwa, aby zobaczyć ten doniosły moment.
W Tyliczu jest jeszcze jeden kościół - drewniana zachodniołemkowska cerkiew pw. św Kosmy i Damiana wybudowana w latach 1738 -1744.
Była ona celem jednego z naszych wieczornych spacerów. I choć pierwotnie wybudowany został jako kościół greckokatolicki, dziś pełni funkcję kościoła rzymskokatolickiego - cmentarnego. Chcieliśmy zobaczyć jego wnętrze i tzw. kriłosy - dwa pomieszczenia dla śpiewaków odchodzące od nawy głównej, które nigdzie indziej na Łemkowszczyźnie nie występują, jednak budynek był już zamknięty.
Po raz kolejny na blogu wspomnę chociaż kilkoma fotografiami tylicką Golgotę - piękną Drogę Krzyżową splecioną koralikami różańca. Szczegółowo opisywałam ją tutaj
Po wspinaczce na szczyt Golgoty można zobaczyć
nie tylko kamienie ze wszystkich stron świata,
ale i popatrzyć z góry na tylickie - sztucznie naśnieżone stoki: Master-ski
i Tylicz-ski.
Oj, nie rozpieszcza nas póki co zima, więc i szusowania za wiele nie było. Na szczęście mamy też zaplanowany feryjny wyjazd narciarski... ale o tym, to już w następnym odcinku...

1 komentarz:

  1. Cudowna zimowa pogoda Wam dopisała, oby więcej takich wyjazdów :)

    OdpowiedzUsuń

Printfriendly