Tegoroczne wakacje niemal dobiegają końca - pora więc na moją relację. I tu pewnie Was zaskoczę - otóż po czasach pandemicznych wracamy do wakacji skrojonych samodzielnie. Bez prowizji biura podróży, touroperatorów, agencji, pośredników - za to tradycyjnie z "Myszą w trasie".
W tym roku zaaranżowaliśmy sobie wczasy "all inclusive" na Krecie. Od kilku lat eksplorujemy Grecję i na pewno jest to kierunek, który bardzo lubimy - bałkańskie smaki, cudowny klimat i ujmujące krajobrazy, a do tego świetne połączenie morza i gór. Do konkretów! Jak zwykle z pomocą przyszły mi internety - na jednej z grup podróżniczych znalazłam świetną recenzję hotelu na Krecie. Recenzja dotyczyła rezerwacji dokonanej przez booking, za to ja - znając już nazwę hotelu bez trudu odnalazłam bezpośrednią jego stronę. Szybko okazało się, że możemy zarezerwować usługę hotelową z wyżywieniem all inclusive z możliwością bezpłatnego odwołania rezerwacji na 9 dni przed wylotem. Należało zarejestrować się na stronie rezerwacyjnej hotelu, za co naliczono kolejne 10 procent zniżki - płatność miała odbyć się na miejscu. Nie ukrywam oferta cenowa okazała się bardzo atrakcyjna. W połowie kwietnia zarezerwowaliśmy więc pobyt w datach odpowiadających lotom z Warszawy i nie pozostało nam nic innego, jak wyszukać lot w atrakcyjnej cenie. I z tym już wcale tak łatwo nie było. Polowaliśmy na lot do Heraklionu. Na marginesie dodam że chcąc dotrzeć na Kretę z Warszawy bezpośrednio, mamy do wyboru dwóch tanich przewoźników i czartery. Jako miasto docelowe można wybierać między Chanią, a Heraklionem - natomiast transfer z Chanii będzie dłuższy i droższy. Atmosferę niepewności podkręcały gotowe oferty biur podróży właśnie do wybranego przez nas hotelu w cenie trzykrotnie przewyższającej naszą wstępną rezerwację. No dobra... miały być konkrety, a tymczasem ciągle "bicie piany" i same zagadki. Zagadką to były dla nas właśnie te wakacje, aż do momentu dopóki nie zakupiliśmy biletów lotniczych. Potem poszło jak z płatka.... a dziś - już po zakończeniu wakacyjnej przygody, wiem że było warto. Pora zatem odkryć wszystkie karty.
Termin: 31 lipca-9 sierpnia 2023 r.
Grupa: ostatecznie lecimy w dwie rodziny 3 osobowe. Tak to jest z tymi planami, terminami - nie zawsze się pokrywają, a jeszcze do tego możliwość bezpłatnego odwołania rezerwacji. No i nie pykło! Wybaczamy i nadrobimy następnym razem:) Będzie nas w sumie sześć osób, choć jak się okazuje - tylko na początku.
Kierunek: Kreta, miejscowość Agia Pelagia (czyt. Aja Pelaja)
Lot
Tak jak wspomniałam zakup biletów lotniczych w atrakcyjnej cenie z Warszawy nie był wcale taki prosty - finalnie zakupiliśmy bilety różową strzałą z Gdańska.
O ile wstępnie myślałam że polecimy z Gdańska, a wrócimy do Warszawy - o tyle i tak najtańszą opcją okazał się zakup biletów w dwie strony Gdańsk-Heraklion-Gdańsk.
Dojazd
W tej sytuacji najbardziej ekonomicznym sposobem dostania się do Gdańska było własne auto. Dojazd z okolic Warszawy do lotniska zajął nam na spokojnie 5 godzin z godzinną przerwą obiadową w Elblągu. Nie byłabym sobą, gdybym nie zostawiła tutaj polecajki. Jeśli obiad w Elblągu, lub po prostu w drodze nad morze - to tylko w Bistro Korytko.
Wpadajcie na ich stronę, a potem na smaczny obiad. Bardzo dobre domowe smaki, zacne porcje, a do każdego drugiego dania dodawana jest gratis woda z cytryną. Z całą pewnością warto odrobinę zboczyć z tzw. "siódemki", szczególnie że do hotelu na Krecie dotrzemy pewnie około 23:00. Parking
Nie ukrywam, że bardzo pozytywnie zaskoczyła nas świetnie dopasowana oferta parkingów lotniskowych w Gdańsku. Auta zostawiliśmy na oficjalnym parkingu lotniskowym P7 oddalonym od hali odlotów zaledwie 800 metrów, płacąc za 10 dni jedynie 65 zł. Internetowej rezerwacji dokonywaliśmy na dwa miesiące przed wylotem na stronie lotniska. Potwierdzeniem rezerwacji jest kod QR który należy pobrać na telefon lub wydrukować. Posłuży on do otwarcia szlabanu na parking. Na parking lotniskowy docieramy jakieś trzy godziny przed wylotem więc mamy dużo czasu. Tak jak pisałam wcześniej aby dostać się z parkingu do lotniska czeka nas krótki spacer. Jeśli tylko się da zawsze korzystam z wózków bagażowych, oszczędzając w ten sposób kółka walizek. Kiedy tylko dostaliśmy się do terminala lada chwila otworzono bramki, a ponieważ mieliśmy także bagaż rejestrowany w pierwszej kolejności musieliśmy go nadać.
Przypominam, że w kolejce stają jedynie osoby które miały zgłoszone bagaż rejestrowany. Pozostali mogą iść prosto do kontroli bezpieczeństwa.
Bagaż
Tym razem przy rezerwacji biletów oprócz bezpłatnego bagażu podręcznego (plecaków) wykupujemy dodatkowy bagaż rejestrowany o wadze do 26 kg. Bardzo się przed tym broniłam, zakupując nawet dedykowane wymiarami plecaki polecanych na grupach podróżniczych marek: Cabin Max i Cabin Zero.
Poczytajcie recenzje i sami zobaczycie, ile te cudeńka w sobie zmieszczą. Do plecaka warto dorzucić też butelkę z filtrem np. Dafi, by móc cieszyć się ogólnodostępną darmową wodą. Tak na marginesie, to w gazetce pokładowej znajduję nawet reklamę z kodem rabatowym. Grecja wymieniona jest jako kraj, w którym bezpiecznie można pić wodę z kranu.
Po przejściu kontroli odnajdujemy bramkę, z której będziemy wchodzili na pokład samolotu. No i tu spotkała nas pierwsza przygoda: boarding na lot rozpoczął się o czasie, bagaże zapakowano do samolotu i w pierwszej kolejności obsłużono osoby, które wykupiły priorytet. Jakież było nasze zdziwienie kiedy nagle priorytetowi pasażerowie z powrotem znaleźli się przy gejcie. I wtedy niestety okazało się że samolot ma awarię, a nasz lot będzie opóźniony. Na szczęście w ciągu pół godziny podstawiono nową maszynę i z Gdańska zamiast 17:15 wylecieliśmy o godzinie 18:20.
Ponieważ lecimy tanimi liniami, wykupienie miejsc koło siebie generuje dodatkową opłatę, zatem wyrażamy zgodę na losowy przydział miejsc. Szybko okazuje się że siedząca koło mnie dziewczyna swoje wakacje zaplanowała nie dość że w tej samej miejscowości, to również w tym samym hotelu. Zaoferowałam Jej zamianę miejsca, tak aby mogła siedzieć ze swoją połówką - i tak oto zrodziła się nasza nowa wakacyjna znajomość.
Transfer
Po wylądowaniu na lotnisku w Heraklionie i odbiorze bagaży, wychodzimy z terminala, wprost na stanowiska firm transferowych.
Transport do hotelu, ale również transport powrotny na lotnisko obsłużyła sieć Shuttledirect, która działa nie tylko na terenie Europy. Na firmę tą trafiłam zupełnie przypadkiem, a po przeczytaniu zaledwie kilku recenzji zdecydowałam się skorzystać z jej oferty. Czytelny polskojęzyczny system rezerwacyjny i cena przejazdu zbliżona do kosztów biletów komunikacji publicznej - raz, dwa, trzy i mieliśmy rezerwację. Po podaniu dat, nazwy miejscowości i hotelu, nr lotu i lotniska wylotu - co okazało się bardzo ważne w przypadku opóźnienia samolotu, bo transfer czeka do 60 minut od faktycznego wylądowania samolotu - od razu otrzymaliśmy wskazówki, gdzie szukać autobusu. Na lotnisku w Heraklionie należało podejść do stanowiska oznaczonego logiem TLT numer 11/10 (czerwone logo TLT przyklejone jest na dole i jest słabo widoczne). Jeśli chodzi o przejazd powrotny na rezerwacji była informacja, że na 24 godziny przed wyjazdem otrzymamy dokładna godzinę wyjazdu spod hotelu. Tak też się stało - dwa dni przed zakończeniem wakacji otrzymałam informację na e-mail. Zatem oddział firmy, działający na Krecie z całą pewnością jest godny polecenia - transfer w obie strony przebiegł bardzo sprawnie, mimo iż shuttle bus objeżdżał wiele hoteli. Łączna cena jaką zapłaciliśmy za transfer 3 osób w dwie strony wyniosła niecałe 39,00 EUR. Każdy pasażer w ramach podstawowej opłaty ma prawo do przewozu jednej sztuki bagażu o max. wadze 20 kg i jednej sztuki bagażu podręcznego o max. wadze 5 kg. Z ciekawości sprawdziłam i dodanie dodatkowego bagażu mocno podwyższa cenę przejazdu.
Zaskakujące okazało się towarzystwo, jakie trafiliśmy w shuttle-busie - ku mojemu zdziwieniu w autobusie siedziała ledwo co zapoznana w samolocie koleżanka, z którą zamieniałam miejsca w samolocie. Okazało się, że rezerwacji transferu dokonała w zupełnie innej firmie, a i tak trafiłyśmy do jednego autobusu.
No to mamy to: Beata - Paulina, Radek - Artur, a jeszcze dalej są nasi znajomi: Agnieszka i Tomek. Przegadaliśmy całą drogę i w tej wesołej atmosferze, kilka minut po północy docieramy do hotelu.
Pierwsze koty za płoty...
Super post, a to dopiero początek!! Nie mogę się doczekać dalszej relacji 🤩
OdpowiedzUsuńPozdrowienia od pasażerki, która zapytana gdzie leci, powiedziała, że na "Kretę" 😂
Tak Paulinko - byliśmy sobie przeznaczeni :)
Usuń