wtorek, 28 listopada 2023

Plany, plany...

Dość spontanicznie i w związku z dawno planowanym męskim wypadem w góry, w mojej głowie powstał plan spędzenia weekendu w Wenecji.

"Nic z tego nie rozumiemy" - powiecie.
Bo, co Wenecja ma wspólnego z górami ???

Otóż Radek wraz z kolegami każdej jesieni organizują sobie wypad w Tatry - ot taki przedłużony weekend. Zazwyczaj ja w tym czasie umawiam sobie wizyty u kosmetyczki, fryzjera, shopping, nadrabiam teatr i inne atrakcje. W tym roku postanowiłam, że może być inaczej. Zapytałam Oskara: "Synu, tata jedzie na weekend w Tatry, a my tak w domu będziemy siedzieć?" Oskarowi, aż się oczy zaświeciły.
Szybka analiza siatki połączeń lotniczych i z mojej strony pada kilka propozycji lotów na europejski city break. 
Termin mieliśmy określony na pierwszy weekend października. Jedyną barierę, jaką sobie ustaliłam to lot ma kosztować do 300 zł na osobę i możemy zahaczyć o jeden dzień pracy lub szkoły. Opcji w tej cenie było kilka i nawet jak czasem cena lotu wydawała się niższa, to z dojazdem z lotniska łatwo było się zmieścić w tych 300 złotych. Tak jest np. jeśli chodzi o loty do Londynu-Stansted - cena wydaje się być atrakcyjna, dopóki nie dodamy kosztów dojazdu do centrum Londynu.

Oskar bez chwili zawahania wybiera Wenecję. No cóż - bardzo miło wspomina nasz rodzinny wypad do Pizy, stąd pewnie taka decyzja. A że ja byłam w Wenecji z Radkiem (jeszcze nawet nie narzeczonym) w 1995 roku (sic!) to stwierdziłam, że chętnie do Wenecji wrócę.


Nasz plan podróży jest taki:
Start: Piątek 6 października 2023 r.10:25 lot FR 1460 Warszawa-Modlin
12:20 lądowanie na TSF Wenecja Treviso
Powrót: Niedziela 8 października 2023 r.
8:45 lot W61346 Marco-Polo 
10:40 lądowanie Warszawa Okęcie.

Lecimy Ryanairem, wracamy Wizzairem i tylko z bezpłatnym bagażem podręcznym (plecakami). Zero wykupywania miejsc obok siebie, priorytetu i dodatkowych usług, typu fast-track - bo i po co? Taka kombinacja lotu była najbardziej ekonomiczna, a że mieszkamy w połowie drogi między lotniskiem Modlin a lotniskiem Okęcie, dojazd do lotniska także nie stwarzał problemów.

No dobra, to teraz czas zdjąć różowe okulary.

Bo kiedy wszystko było już dopięte na ostatni guzik, kiedy plecaki były już prawie spakowane, kiedy dawno minął czas bezpłatnego odwołania rezerwacji hotelu, a do wyjazdu pozostało zaledwie kilkadziesiąt godzin....nasz syn Oskar ZANIEMÓGŁ.
Tak... nie wiem jak to inaczej napisać... po prostu... ZANIEMÓGŁ. Na wtorkowej lekcji w-fu, podczas gry w siatkówkę, niefortunnie skoczył do piłki i coś mu strzeliło w odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Ból dolnej części pleców był tak silny, że nie pomagały żadne środki przeciwbólowe. Objawy u naszego 17-latka, były bardzo podobne, jak przy rwie kulszowej. Na CITO udało mi się umówić prywatną wizytę u ortopedy. Żadnych zaleceń, raptem termofor, plaster przeciwbólowy, no i syn ma się ruszać. Ale jak, skoro ledwo chodzi? No i co z naszym wyjazdem? Mamy lecieć, czy nie? Dostajemy dwa skierowania na rezonans: stawów i odcinka lędźwiowo-krzyżowego i praktycznie żadnych lekarstw. Czas oczekiwania na rezonans, nawet prywatnie prawie dwa tygodnie. Wstępna diagnoza brzmi, że ból może ustąpić nawet i za dwa miesiące, a dopiero po wynikach badań będzie można coś więcej powiedzieć. Jak żyć?
Na szczęście ortopeda wystawił nam receptę na pas lędźwiowo-krzyżowy, który ostatecznie uratował nie tylko naszą podróż, ale dalsze funkcjonowanie Oskara. 
Także finalnie kiedy Radek eksploruje Tatry, my ruszamy na podbój Wenecji: ja dźwigająca dwa plecaki, a Oskar zapakowany w gorset. Ahoj przygodo!
PS W obawie przed hejtem, który może się tu na mnie wylać uprzejmie wyjaśniam, że ostateczna decyzja o realizacji tej podróży wbrew przeszkodom należała TYLKO i WYŁĄCZNIE DO SYNA, a ja przezorna matka oczywiście oprócz karty EKUZ, jak zawsze wykupiłam ubezpieczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Printfriendly