Drugą część dnia postanawiam spędzić, zgodnie z obietnicą daną synowi - na spokojnie. Popływamy sobie tramwajem wodnym po Grande Canale, zwiedzając Wenecję z perspektywy wody. Startując, jak zwykle z Piazzale Roma, czyli pętli autobusowej, przesiadamy się w tramwaj wodny nr 1.
To najsłynniejsza trasa wiodąca przez całą długość niemal 4 kilometrowego kanału. Przystanków jest sporo, a w związku z tym, że jest weekend, tramwaje są dość zatłoczone. Grunt to znaleźć miejsce z widokiem. Kanał ma kształt odwróconej litery S, którą co rusz przecinają 4 mosty: wymieniając od początku trasy: Ponte della Costituzione (szklany Most Konstytucji),
Ponte di Rialto (o którym pisałam w poprzednim poście),
Ponte degli Scalzi (Most Bosych) i
Ponte dell' Academia (Most Akademii).
Decydujemy się wysiąść z vaporetto
dopiero przy bazylice Santa Maria della Salute, znajdującej się po prawej stronie kanału.
Wenecka bazylika mniejsza została wybudowana w latach 1631-1687 jako wotum dziękczynne o zakończeniu epidemii dżumy, w wyniku której zmarło 1/3 mieszkańców Wenecji.
Ikona na ołtarzu głównym przedstawia patronkę kościoła - Marię Dziewicę zwaną Madonną della Salute lub Mesopanditissa, która przywieziona została z Krety. Ponadto na ołtarzu widzimy figury nawiązujące do zwalczenia epidemii, a tuż nad nimi znajduje się rzeźba Madonny z Dzieciątkiem Jezus na rękach. Przed Madonną klęczy elegancka arystokratka – uosobienie Wenecji, zaś zaraza przedstawiona jest jako uciekająca wiedźma przeganiana przez małego anioła. Corocznie 21 listopada organizowana jest pielgrzymka piesza po wybudowanym w tym celu moście pontonowym prowadzącym z Placu Św. Marka. To właśnie tam chcemy teraz zmierzać - oczywiście wystarczy przedostać się na drugi brzeg Canalle Grande. Niezastąpionym środkiem transportu po Wenecji i z całą pewnością tym najbardziej romantycznym, będzie rejs gondolą - tradycyjną łodzią wiosłową, będącą wizytówką miasta. Niestety taki rejs nie należy do najtańszych, a ja zostawiam tą atrakcję synowi na ewentualną romantyczną randkę.
Aby jednak choć trochę poczuć klimat rejsu gondolą proponuję mu krótki rejs tzw. traghetto, dzięki któremu przedostaniemy się na drugą stronę kanału.
To ekonomiczna wersja gondoli - pozbawione zdobień, czarne gondole turystyczne pełnią funkcję promu. Na pokład takiej gondoli może wejść około 12 osób i 2 gondolierów - traghetto jest dłuższe, szersze i pozbawione zdobień.
Trasa całego rejsu odbywa się dla odmiany wszerz Canal Grande, w miejscach gdzie nie ma mostów. Jak łatwo się domyślić taki rejs jest krótki - z jednego brzegu na drugi rejs trwa zaledwie kilka minut, za to kosztuje jedynie 2 EUR od osoby (rezydenci i posiadacze kart IMOB zapłacą 0,70 EUR).
Na całej długości kanału jest kilka takich miejsc oznaczonych zawsze w ten sam sposób:
- Santa Sofia - Rialto Market
- San Tomà - Sant'Angelo
- Santa Maria del Giglio - San Gregorio
- Riva del Carbon – Riva del Vin
- Punta della Dogana - Calle Vallaresso
Na zdjęciu przystań Santa Sofia.
My akurat skorzystaliśmy z przeprawy do Santa Maria del Giglio, z przystani San Gregorio znajdującej się w okolicy Bazyliki Santa Maria della Salute. Wystarczyło cofnąć się kilka minut spacerkiem wzdłuż kanału.
Zanim jednak dotrzemy do Placu Św. Marka syn zarządza obiad. Pizza to jeden z głównych powodów jego wizyty w Wenecji.
Niewiele jest restauracji w Wenecji, w których nie płaci się tzw.
"il coperto". To stała pozycja na rachunku obejmująca obsługę kelnerską - w tej restauracji jej nie ma.
Zamawiamy dwie pizze i dużą wodę, co kosztuje nas łącznie 28,50 EUR.
Pizza jest bardzo smaczna i duża - gdybyśmy wiedzieli zamówilibyśmy wspólną, a tak resztę zabieramy na wynos.
Stąd do Placu Św. Marka dzieli nas dosłownie kilka minut.
Aż trudno uwierzyć, że Plac Św. Marka zrobił na nas najmniejsze wrażenie. Oczywiście mogliśmy się spodziewać, że będzie tu dużo turystów ... i do tego te rusztowania.
Za mną Bazylika Św. Marka.
W zasadzie robimy tylko kilka zdjęć bazyliki, nie dochodząc nawet do Pałacu Dożów i charakterystycznych kolumn Św. Marka i św. Teodora. Oskar jest zmęczony, a ja nie chcę go zniechęcać do takich wspólnych wypadów.
Proszę zatem wyjątkowo nie traktować tej relacji, jako gotowego przewodnika. To bardzo wybiórcze i oszczędne zwiedzanie z uwagi na stan zdrowia Oskara. Mam nadzieję, że syn jeszcze nieraz zechce wyrwać się z matką na taki "krótki wywczas", a do Wenecji sam z chęcią wróci po latach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz