piątek, 27 sierpnia 2010

Kwatera w Hajduszoboszlo

Otóż kwaterka w której spędzaliśmy tegoroczne wakacje to Aranyeso Appartman na ulicy Gabor Aron utca. Mieszkaliśmy tam od 7 do 14 sierpnia. Ulica Gabor Aron to ulica biegnącą wzdłuż wejścia do Aquapalace, a my mieszkaliśmy na jej końcu. Do wejścia na Hungarospa, od strony Aquaparku tak naprawdę mieliśmy około 800 m. - spacerkiem około 15 minut.

http://www.aranyesovendeghaz.hupont.hu/

Do dyspozycji mieliśmy dom znajdujący się bezpośrednio przy ulicy, zaś na jego tyłach znajdowały się kolejne pokoje.
W części łączącej obydwa domy znajdowała się w pełni wyposażona kuchnia, praktycznie do dyspozycji wszystkich, ale jak się okazało mieszkańcy pokoi z tyłu bardzo mało z niej korzystali. W kuchni mieliśmy pralkę (której uruchomienie zajęło nam trochę czasu (instrukcja po węgiersku) i zmywarkę (z tym poszło łatwo). Oczywiście w kuchni nie zabrakło proszku do prania, tabletek do zmywarki, płynu do naczyń, jakieś miejsce do prasowania, ciśnieniowy ekspres do kawy ... naprawdę wypoczynek na maxa...Zabrakło tylko pani, która by nam usługiwała

W naszym domu mieliśmy: dwie całkiem duże sypialnie z 3-4 łóżkami, pokój dzienny, naprawdę małą sypialnię jedynie z wersalką i szafą (tu urządziliśmy naszym szkrabom miejsce do zabawy), pokój dzienny, łazienkę z toaletą i osobną toaletę. Tak naprawdę na te 8 osób warunki były wystarczające. Malutka weranda przed wejściem, na tyłach domu miejsce do grillowania. W sumie zabrakło tylko większego ogrodu, trawki tak aby dzieci mogły rozłożyć sobie domek, kocyk, czy pograć w piłkę. Większa część podwórka wysypana była żwirem. Właścicielka też bardzo miła - mówi prostym angielskim językiem.

Zanim przyjechaliśmy do Hajduszoboszlo strachu było co nie miara. Dlaczego? Otóż po kilku rozmowach i emailach wysłaliśmy zaliczkę. Zaraz otrzymałam emaila zwrotnego, po czym po kilku dniach w internecie znikła strona www tej kwatery.
A przecież Miklosz pisał mi, że jest "dużo oszust w mieście. Jeśli tam być kłopotami szukać mnie". No tak, ale nie myślałam, że to może nas dotyczyć.
Dostałam ciekawego linka od Miklosza, gdzie wirtualnie mogę zwiedzać wiele miast, między innymi Hajduszoboszlo:
http://www.norc.pl/ – wpisujesz miasto, ulicę i spacerujesz sobie po niej w necie. Zabawa przednia, a i po Warszawie też już można pochodzić

Na Norc sprawdziłam - dom istnieje, no to poprosiłam Miklosa aby sprawdził mi kwaterkę. Rzeczywiście miły gość – mimo że nie miał dla nas miejsca bardzo chętnie pomógł nam. Sprawdził, ale napisał „Nikt nie żyje tam. Nie wierzę temu, to zło (średnia)”

I bądź tu człowieku mądry. Oczywiście ja urodzona optymistka (szklanka półpełna) przetłumaczyłam z polskiego na nasze: Nie wierzę, żeby to było złe. Choć z drugiej strony pesymista (ten który widzi szklankę półpustą) może przetłumaczyć dosłownie: Nie wierzę temu – TO ZŁO!!!!

W końcu stwierdziliśmy, że zaliczka nie była zbyt duża więc najwyżej ją stracimy. Choć i tak przeprowadziłam swoje prywatne śledztwo i ustaliłam gdzie pracuje osoba podpisująca emaile. Na miejscu szczęśliwie okazało się, że kwaterka jest i to całkiem niezła. Następnym razem pewnie znowu trafimy do ARANYESO VENDENGAZ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Printfriendly