piątek, 13 lutego 2015

Stacja Tylicz-Ski- bez marudzenia nie ma jeżdżenia

Tak jak obiecałam kolejny post będzie o nartach w Tyliczu.
Bo warunki narciarskie w Tyliczu i okolicach, no jak się patrzy.

W promieniu 10 kilometrów wiele do wyboru: Krynica Zdrój: Jaworzyna Krynicka, Słotwiny, Henryk, czy w stronę Muszyny: Szczawnik i Wierchomla.
Większość ośrodków z wyciągami krzesełkowymi, trasy oświetlone, no nic dodać, nic ująć...
W samym tylko Tyliczu mamy dwie stacje narciarskie do wyboru.
Pierwsza stacja to Tylicz -Ski z charakterystycznym czerwonym logo, widocznym nie tylko na wielu drogowskazach...
ale także na krówkach rozdawanych w kasach. 


I to tutaj spędzamy większość czasu. Tak bardzo podpasował nam ten stok. Dojazd do stacji zajmuje z zaparkowaniem auta do 5 minut.  Tuż przed stacją znajdują się dwa duże parkingi i co najważniejsze - bezpłatne (w przeciwieństwie do tych krynickich).
Ośrodek narciarski Tylicz-Ski to mała stacja narciarska - posiadająca łącznie ponad 5 km. tras narciarskich, w tym roku wyróżniona w rankingu polskich ośrodków narciarskich portalu skionline.pl. zaszczytnym TRZECIM MIEJSCEM 
http://www.skionline.pl/stacje/ranking-skionline-pl-najlepsze-osrodki-narciarskie-w-polsce,newsy,6315.html
Opcjonalnie dojazd do stacji z Tylicza zapewnia darmowy SKI-bus. I choć przystanek mamy kilka domów dalej, to i tak SKI-bus zatrzyma się nam pod samą kwaterą. To dobrze – dzieciaki mogą wrócić wcześniej, jeśli zechcą... a teraz już wiem, że zechcą..Niejednokrotnie korzystały z takiej formy powrotu ze stoku. Bardzo miły kierowca pytał tylko, do którego pensjonatu i podwoził pod samą bramę. Już na pierwszy rzut oka widać - w Tyliczu dba się o turystów, co nam bardzo zaimponowało.
Tak więc do Tylicz-ski przybywaliśmy tłumnie :)
troszkę in-cognito...
a w końcu bardziej oficjalnie.
Szczegółowych informacji na temat długości tras, cennika karnetów i kamer ze stoku należy szukać na stronie 
http://www.tylicz-ski.pl/
Zapewniam, że kolejki do wyciągu krzesełkowego w trakcie mazowieckich ferii nie były długie. Najdłużej - do 10 minut czekaliśmy w samo południe. Rano było zupełnie pusto, dlatego wybieraliśmy się na stok już po śniadaniu.
Prószy śnieg, więc gogle dziś będą niezbędne. Pierwszy dzień jazdy na nartach dla naszego syna Oskara okazał się drogą przez mękę. Zaliczył dwuletnią przerwę, bo w ubiegłym roku nawet w Szwajcarii zima nie dopisała ;) naturalnie w tej Bałtowskiej....
Już widzę, że trzeba będzie się nieźle natrudzić, by przekonać Oskara do jazdy na nartach. Dlatego wybieram opcję karnetów punktowych. Ładuję więc sobie na próbę 40 pkt (40 zł), a Oskarowi 30 pkt (30 zł). Jeden wjazd trzyosobowym krzesełkiem kosztuje każdego z nas 7 punktów = 7 złotych. Dodatkowo tradycyjnie przy pierwszym załadowaniu do każdego karnetu doliczana jest zwrotna kaucja 10 zł. Trzeba pamiętać, że niewykorzystane punkty przepadają. I tak mamy dużo szczęścia, bo w tym roku wprowadzono 10 procentową zniżkę przy zakupie jednego karnetu powyżej kwoty 100 złotych, przydzielaną dla gości mieszkających w Tyliczu i w Krynicy, na podstawie ostemplowanej ulotki z hotelu.
Tak jak przewidywałam - to pierwszy i niestety ostatni wjazd Oskara w dniu dzisiejszym. Boi się, nic nie pamięta, nie umie, mamoooooo!!!! Zalicza kilka upadków i jęczy do samego dołu. W efekcie zjeżdża w końcu ze mną, stojąc na swoich nartach, tuż obok mnie - i to trzymając kurczowo moje złożone dwa kijki. Właściwie trudno to nazwać zjazdem, bo syn prawie leży na mnie. 
Trudno!!! Nie będę go zmuszać. Chce to niech jeżdzi na oślej łączce...Tutaj radzi sobie sam,
a wjazd wciągarką kosztuje 1 punkt=1 zł
To zeszłoroczna przerwa w jeździe na nartach spowodowała wielką stratę umiejętności mojego małego narciarza. Tak więc, jutro będzie opcja zajączka, czy nawet żółwika. Dziś z bólem i strachem w oczach Oskar zaliczył niebieską trasę i to wcale nie najkrótszą. W nagrodę miał obiecane że to jego ostatni dziś zjazd. Ładna mi nagroda... chyba dla mnie. Oddaję Oskara pod opiekę Ady, która pakuje się z bratem do Skibusa i wracają na kwaterę. No i mam tę swoją nagrodę. Mogę sobie trochę pojeździć, tak jak chcę. Fajna zabawa. Koło 13:00 trafiamy do knajpeczki – drobna przerwa na konsumpcję – kiełbasa z pieczywem (11 zł.), herbata (4 zł.) 

i fajne grzanki czosnkowe (chleb z masłem czosnkowym przypieczony na grillu za 1 zł.).

Nieźle smakuje też oscypek z grilla z żurawiną za 4 zł. 
Knajpkę odwiedzamy później codziennie - okazało się że frytki (200 gr - 7 zł.) to też niezły motywator dla młodego.
Dobra! Mamy dojazd, parkingi, karnety, to spróbuję zaprezentować Wam trochę zdjęć nie tylko z dolnej stacji...
ale także i z samego szczytu,
gdzie oprócz widocznego na zdjęciu baru
znajduje się także Toi-Toi...
Dzięki Arkowi publikuję także zdjęcia tras zjazdowych, co pozwoli Wam się zorientować w ich stopniu trudności. 
Większość tras to trasy niebieskie, a fragmentami czerwone. 
Na pochwałę zasługuje odcinkowe oznakowanie tych tras.
Jeśli na samym szczycie pojedziecie prosto w leśną drogę, dojedziecie do górnej stacji wyciągu orczykowego. 
Zdradzę Wam, że był jeszcze tylko jeden Oskarowy fallstart ze zjazdem z mamusią. W poniedziałek Oskar zdecydował się spóbować jeszcze raz zjechać z samej góry. 
Nadal jednak bał się zjechać sam i po 100 metrach znowu Oskara narty znalazły się między moimi nartami i oboje trzymając moje kijki przed nami zjechaliśmy na sam dół. Kolejny dzień - lekcja z instruktorem ze szkółki Pomarańcza (koszt 60 złotych za 55 minut), dzięki której nasz Oskarek wszystko sobie przypomniał i do końca wyjazdu zjeżdżał już tylko z samego szczytu... 
i to nawet z uśmiechem na ustach 
A widoki nas wręcz rozpieszczały...

I jeszcze dla porównania oświetlony stok.
Niektórzy dość chętnie szusowali po oświetlonych stokach stacji narciarskiej Tylicz-Ski, choć wieczorem stok był raczej oblodzony. Ja znalazłam jednak na to swój własny sposób, a jaki - dowiecie się już za tydzień...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Printfriendly