Po obiedzie ok. godziny 17:00 wyruszamy z Kranewa, w stronę Warny. Drogowskazy prowadzą nas do Monastyru Aładża.
Średniowieczny monastyr
znajduje się obok Złotych Piasków, ok. 4 km od południowej
części miasta, 12 km z Kranewa, 17 km na północny wschód od
Warny. Klasztor usytuowany na stokach płaskowyżu Frangen, powstał na dnie nieistniejącego już Morza Sarmackiego, które
dwanaście milionów lat temu pokrywało prawie całą południowo-wschodnią
Europę. Po kilku minutach dojeżdżamy do przydrożnego parkingu i nie zauważając głównego wejścia, podjeżdżamy mocno pod górę.
Droga jest wąska i kręta, a na szczycie tą pomyłkę
rekompensuje nam cudowny widok.
Dla nas to kolejna okazja do pokoleniowych zdjęć.
Zjeżdżamy z powrotem w dół na bezpłatny parking przy głównej ulicy dojazdowej.
Obiekt czynny jest codziennie od
maja do października, w godzinach 9:00-21:00, choć wejście do
katakumb możliwe jest tylko do 18:00 (pewnie z uwagi na leśną
nieoświetloną ścieżkę), zaś muzeum do godziny 17:00.
Już na parkingu znajdujemy tablice informacyjne. Park Przyrody Złote Piaski to nie tylko Monastyr Aładża, ale i turystyczne szlaki doskonałe na spacery. Niestety nie sposób zdobyć dobrą mapę turystyczną tego terenu. Kupujemy bilety dla dorosłych po 5 lv i dla dzieci po 2 lv – gdyby było nas powyżej 10 osób moglibyśmy liczyć na zniżkę.
Tuż przy kasie czeka przewodnik, który podpowiada nam, aby w pierwszej kolejności iść do katakumb.
Muzeum jest już zamknięte.
Kierujemy się na zachód od wejścia. Odległość 700 metrów mało wymagającego spaceru lasem pokonujemy w kilka minut - zdecydowanie nie jest to trasa dla wózków - dlatego dobrze, że reszta ekipy została w Kranewie. |
Wśród gęstej roślinności parku przyrody Złote Piaski, znajduje się grupa jaskiń, nazwana właśnie katakumbami. Mają być tutaj grobowce mnichów na trzech poziomach. |
W katakumbach bez powodzenia szukamy kamiennych grobowców i po pół godzince już jesteśmy we właściwym monastyrze. Klasztor skalny Aładża składa się z dwóch poziomów, z których pierwszym jest kościół klasztorny, zespół komórek, kościół do modlitw pogrzebowych, kuchnia z jadalnią i krypta. Na drugim poziomie znajduje się naturalna duża jama skalna, na końcu której usytuowana jest mała kaplica - kościół do modlitwy odpoczynkowej, do której z dolnego piętra prowadzą drewniane schody. |
Wejście do całego kompleksu skalnego odbywa się po metalowych schodach. Jeśli więc będziecie tu z
wózkiem, nie ma szans na wspólne zwiedzanie. Samo obejście monastyru nie trwa długo.
Wykuty w wapiennej trzydziestometrowej skale monastyr składa się z wielu pomieszczeń, z których część umieszczono nawet czterdzieści metrów pod ziemią.
Życie
duchowe rozpoczęło się tutaj już w IV wieku, aby rozkwitnąć w wiekach XIII i
XIV i trwać do końca XVIII wieku.
Dziś już klasztor jest niezamieszkiwany.
Dziś już klasztor jest niezamieszkiwany.
Podziwiamy kolorowe malowidła naścienne obrazujące życie mnichów i biel
skał kontrastującą z bujną zielenią roślin.
Niejeden pozostawił na pamiątkę swojego pobytu monety jako intencję za zdrowie bliskich.
Samo słowo Aladzha w języku arabsko-perskim
oznacza cętkowany, kolorowy, pstry. Taką nazwę monastyrowi nadano zapewne z
uwagi na kolorowe freski i malowidła ścienne, które w średniowieczu pokrywały
ściany klasztoru.
Pomiędzy wyłomami skalnymi kolejne intencje - tym razem karteczki z prośbami.
Wokół panuje cisza - właściwie jesteśmy tu sami. |
Pusta o tej porze widownia, zapełnia się w porze nocnego seansu.
Być może
wyjątkową atmosferę tego miejsca robią dopiero miejscowe legendy o
błądzących pośród ruin duchach mnichów, m. in. legenda o ukrytych
skarbach.
Zgodnie z nią po samotnych ruinach monastyru, po dziś dzień
spaceruje pilnujący skarbów
mnich Rim Papa. Ponoć każdą napotkaną tutaj osobę pyta o jej życie.
Później
zamyka oczy i rozpływa się w powietrzu. Będzie to robił tak długo,
dopóki
będzie istniał monastyr.
Latem, w każdą środę i
niedzielę o godzinie 21:00 wyświetlany jest tutaj pokaz multimedialny
pt. „Legendy monastyru”. My kończymy zwiedzanie o 18:50 i w sumie nie
żałujemy, że przyjechaliśmy teraz, gdyż uznajemy cenę pokazu 15 lv za
zbyt wysoką. (Begliktash w Primorsku to zaledwie 2 lv).
|
Uwierzcie mi, że ja też czasem chciałabym zamknąć się w takiej pustelni. Z dala od internetów, telefonów, sieci i powiązań. Ci którzy znają mnie osobiście, nie są pewnie w stanie w to uwierzyć. A ja, wbrew pozorom nie zawsze jestem osobą pełną optymizmu, zarażającą nim cały otaczający mnie świat.
Uzdrowicielka świata... z głową pełną rozterek. Ostatnio znajoma powiedziała mi: Ty to zawsze jesteś taka uśmiechnięta. Ty nigdy chyba nie masz złego humoru!!! I oby tak zostało...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz