czwartek, 25 lutego 2021

Puerto Santiago i Los Gigantes w jeden dzień

W tym poście kilka słów o topografii miejscowości, w której nasza ekipa spędza wakacje - Puerto de Santiago. 
To położone nad Oceanem Atlantyckim w południowo-zachodniej części Teneryfy miasteczko nie jest samo w sobie szczególną atrakcją. Dopiero jego usytuowanie w zatoce utworzonej przez spływającą do oceanu lawę i to w bezpośrednim sąsiedztwie Los Gigantes dają mu ogromną wartość turystyczną. Los Gigantes bowiem słynie na całą wyspę z klifów. W dodatku granica między obydwoma miasteczkami jest dla turysty niemal niezauważalna. Nazwa Los Gigantes pochodzi od Acantilados de los Gigantes - czyli ogromnych klifów, których wysokość osiąga od 300 do 600 metrów. 
Ponieważ nasz hotel Vigilia Park położony jest właściwie bliżej Los Gigantes niż samego centrum Puerto de Santiago, zacznijmy naszą wycieczkę od znajdującego się nieopodal sklepu Lidl. Tu znajduje się rondo wyjazdowe z miasta, usytuowane nieco poniżej granicy miast Puerto de Santiago i Los Gigantes. 
Na rondzie kierujemy się w stronę Tamaimo - czyli wspinamy się pod górę.
Właśnie na szczycie znajduje się punkt widokowy z pierwszego zdjęcia, a także charakterystyczna łódka.
Przez dziurę w kadłubie łódki roztacza się widok na miasto i ocean.
Na zdjęciu widoczne jest wspomniane rondo, tuż za nim żółty znak Lidl i trzy budynki dalej hotel Vigilia Park.
Nie dochodząc do łódki znajduje się punkt widokowy Mirador Archipenque - mała kafeteria i sklep z pamiątkami. 
Kierując się w dół, nie dochodząc jednak do wspomnianego ronda, znajdziecie główną ulicę miasteczka Los Gigantes, przy której znajdują się charakterystyczne schodkowe budynki hotelowe niemal wydarte ze skał Gigantów. Po skręcie w prawo na najbliższym rozwidleniu należy kierować się w lewo - i dopiero ta ulica poprowadzi Was do centrum Los Gigantes, portu i plaży Playa de Los Guios. Oczywiście taki opis drogi ma być nie tyle wytyczną do spaceru, co pomóc Wam zorientować się w terenie obydwu sąsiadujących ze sobą miasteczek. 
Przy drodze prowadzącej do centrum Los Gigantes natraficie na kaktusy niewątpliwie imponujących rozmiarów,
 ale także mural Petera Herr. 
Artysta o pseudonimie Momoshi stworzył obraz pt. "Pocałuj mnie w Los Gigantes" z zadaniami: znajdź ukryte trzy serca, pocałuj swoją miłość i wypowiedz życzenie. Jego street art jest bardzo rozpoznawczy, a powyższy wzór drukowany jest nawet na koszulkach. 
 
Kierując się stąd główną ulicą Calle Pobrado Marinero dojdziemy wprost do portu, 
ale jeśli skręcimy w prawo, w poprzedzającą port uliczkę Calle Los Guios - znajdziemy się na plaży Playa de Los Guios 
Poranne zdjęcie z wyznaczonymi miejscami do plażowania. Ale zaraz... Jak to? taki piasek? 
Tak, tak... piasek na większości plaż Teneryfy jest czarny!  
W dodatku z powodu Covida nie ma dostępu do prysznicy i przebieralni. 
Drogi wejścia i wyjścia z plaży oddzielono barierkami, tak aby ograniczyć kontakt plażowiczów. 
My wracamy do głównej drogi i kierujemy się pod górę ulicą usytuowaną najbliżej oceanu. 
Avenida Jose Gonzales Forte zaprowadzi nas do Piscina Oasis, czyli kompleksu basenów odkrytych. 
 Niestety uliczka jest ślepa i zapewnia dojazd jedynie do hotelu, aby więc dostać się nad brzeg oceanu wracamy do skrzyżowania.
Cudownie byłoby tu zamieszkać - klimatyczne małe podwórka i zabudowany każdy milimetr powierzchni. 
Tym razem skręcamy w prawo w ulicę Calle Flor de Pascua, która zaprowadzi nas na charakterystyczny plac Plaza La Bouganvilla. 
To reprezentacyjna część miasteczka, gdzie pośród tapas barów i restauracji znajduje się kościół katolicki. Parafia Świętego Ducha (Espiritu Santo) zaprasza na mszę w każdy piątek o 19:00 i w niedzielę o 10:00. Co ciekawe stoliki pobliskich restauracji zajmują cały dziedziniec kościoła.  Przy okazji możemy też podziwiać typową kanaryjską architekturę z dużą ilością balkonów i drewnianych patio, które wyglądem przypominają nam te z bułgarskich miast tj. Sozopol czy Nesseber. Z placu musimy wydostać się jak najwyżej i dopiero po obejściu kompleksu zabudowań kierując się w prawą stronę dojdziemy do ulicy Calle el Hibisco. 
Teraz hotel, który był w ślepej uliczce za Piscina Oasis mamy po prawej stronie, a oddzielony jest od nas olbrzymim wąwozem. Idąc cały czas Calle el Hibisco znajdziecie kierunkowskazy Piscina Natural
Należy szukać takich schodków. Gwarantuję Wam, że choć opis dojścia jest skomplikowany, to to, co za chwilę pokaże się przed Waszymi oczami, będzie warte trudu. 
Te naturalne baseny to wydzielone kąpielisko, w którym woda jest znacznie cieplejsza niż na otwartym oceanie.
Charco de Isla Congrejo - bo tak brzmi ich oficjalna nazwa mają niezwykle skaliste dno, więc warto do wody wejść w specjalnych butach.
Fala rozbijająca się o brzeg zbiornika jest niczym bicze wodne na najlepszym basenie. Biały hotel wyłaniający się po prawej stronie zdjęcia to Barcelo Santiago.
Z naturalnych basenów wspinamy się po schodach. 
Zaprowadzą nas one na wygodną promenadę z cudownym widokiem na ocean.
 Brzeg jest bardzo skalisty, dlatego też jedyna możliwość to spacer górą wzdłuż brzegu. 
Ach jakież tam były sesje fotograficzne....
Wciągamy brzuszki, wyciągamy szyję,
Ha-ha-my się od ucha do ucha,
a i tak najmłodsza najpiękniej wyszła :)
Byli chętni, ale i ci trochę mniej ...
choć zdjęcia tyłem są w modzie :)
Spacer nabrzeżem kończymy na punkcie widokowym Mirador Los Gigantes. Normalnie ścieżka prowadzi dalej - niestety podczas naszego pobytu była w remoncie i aby dostać się do kolejnej atrakcji musieliśmy zejść w dół ruchliwą ulicą Calle La Hondura. 
Cueva del Tancon
Na tyłach hotelu Barcelo Santiago znajduje się kolejny cud natury.
Wejście znajduje się pomiędzy sklepem a hotelem. Z nabrzeża można zobaczyć urocze skaliste kąpielisko z jaskiniami.
Nawet wybraliśmy się tam któregoś dnia celem zażycia kąpieli słonecznych. Cała ekipa, poza mną i Radkiem została się kąpać, a my szybciutko podążyliśmy do wypożyczalni zarezerwować auta na kolejną wycieczkę. 
Zanim jednak wróciliśmy - a nie trwało to dłużej niż 20 minut, nasi plażowicze wraz z innymi pod eskortą policji opuszczali kąpielisko. W czasach Covida miejscowe służby bardzo dbały o bezpieczeństwo turystów i kiedy tylko nadchodziła zbyt wysoka fala, kąpieliska były zamykane.
Pozostało mi tylko foto na tle Cueva El Tancon,
lub wersja zgodna z obostrzeniami: w maseczce z hotelem Barcelo Santiago w tle :)
Tutaj także nabrzeżem prowadzi wygodny chodnik, 
którym dojdziemy do centralnej plaży Playa de Puerto de Santiago (Playa Chica)
Widok na plażę z góry z ulicy.
Usytuowana w zatoczce nie jest może imponujących rozmiarów i szczególnie urokliwa, jednak nie było na niej wyznaczonych sektorów. 
 
Porządku pilnował ratownik - więc zasady były ściśle przestrzegane. 
Naszą uwagę przykuwa znajdująca się tuż przy tej plaży 
Ermita Virgen del Carmen (Kaplica św. Maryi)
- wybudowana na cześć rybaków.
Jeśli tutaj wdrapiemy się pod górę - na poziom ruchliwej ulicy - znajdziemy się tuż przed Muzeum Rybaka (Museo del Pescador).
Musicie przyznać, że fasada budynku jest bardzo interesująca, a łódka i rybacy naturalnych rozmiarów robią niesamowite wrażenie. Jeśli tą ulicą będziemy nadal schodzić w dół, za chwilę dojdziemy do centrum miasta i wypożyczalni samochodów Cicar.
Za moimi plecami znajduje się bezpłatny parking i centrum Puerto de Santiago, które jakoś omijaliśmy szerokim łukiem. 
Dopiero ostatniego dnia pobytu odkryliśmy perełki z kolejnych zdjęć. Pomnik mężczyzny w otoczeniu dzieci - wszystko co znalazłam na temat monumentu.
Trzeba przyznać, że park jest zadbany - nie cieszy się jednak popularnością wśród turystów, których jest w tej chwili w mieście "jak na lekarstwo".
Idąc parkiem cały czas wzdłuż oceanu, niestety w pewnym momencie musimy dojść do ulicy, bo drogę zagradzają prywatne apartamentowce. Wkrótce dojdziemy do największej plaży Puerto de Santiago
Playa de la Arena
Ta najbardziej znana plaża posiada tytuł niebieskiej flagi - wyróżnienie przyznawane przez Europejską Fundację Edukacji Środowiskowej. W czasie trwania epidemii Sars-CoV-2 na wszystkich plażach obowiązują ograniczenia dotyczące obłożenia (aż 4 metry kwadratowe na osobę). 
Właśnie na plaży Playa de la Arena mieliśmy drobną interwencję. Otóż pracownik służb miejskich zwrócił nam uwagę, że jest nas 6 osób w jednym wydzielonym sektorze. Na szczęście wystarczyło wyjaśnienie, że jesteśmy jedną rodziną i mogliśmy plażować dalej.
Konieczne jest także zachowanie odległości 2 metrów między grupami leżaków i parasoli. Dla obsługi plaż obowiązkowe jest również dokonanie dezynfekcji leżaków po każdym kliencie, dlatego też często były one wyłączone z użytku. 
Udało nam się zrobić rodzinne zdjęcie bez masek, choć noszenie maseczek jest obowiązkowe, zarówno przy wejściu na plażę, jak i podczas przemieszczania się pomiędzy strefami. Bez obaw - maseczka nie jest konieczna podczas kąpieli lub przebywania w jednym miejscu, bez przemieszczania się i przy zachowaniu zalecanej bezpiecznej odległości.
Mimo wszystkich tych nałożonych obostrzeń i kalimy (co potwierdzają pochmurne zdjęcia), plaże Teneryfy zostawiły trwały ślad w naszej pamięci, a czarny piasek w butelce zagościł w naszym domu tuż obok butelki z żółtym piaskiem z pewnej sopockiej plaży :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Printfriendly