poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Powtórka z rozrywki czyli Naleśnik Gigant w Chacie Wędrowca

Są takie regionalne produkty, które znaleźć możecie na kulinarnej mapie Polski tylko w wyjątkowych miejscach. Z całą pewnością należy do nich Naleśnik Gigant z Chaty Wędrowca w Wetlinie. Certyfikowany Bieszczadzki Produkt Lokalny o którym przeczytacie w menu restauracji.

Kultowa to już miejscówka i nie wyobrażam sobie pobytu w Bieszczadach bez jej odwiedzenia. Przyznam niechlubnie, że tym razem zachowałam się jak niejeden krytyk kulinarny. Otóż zupełnie in cognito, razem z całą ekipą przybyliśmy na kolację do Chaty Wędrowca. Od pensjonatu Powidok dzielił nas zaledwie kwadransowy, półtorakilometrowy spacer. Musieliśmy się jednak spieszyć, bo po powrocie z wycieczki, kąpieli i odpoczynku - trzeba było zdążyć przed 19:30, bo tylko do tej godziny przyjmowane są zamówienia. Wszystkie istotne informacje, menu i aktualne ceny znajdziecie na oficjalnej stronie https://chatawedrowca.pl/
Obszerną relację z mojej pierwszej wizyty w Chacie Wędrowca w 2010 roku możecie już znaleźć na blogu, w archiwalnym wpisie. I właściwie pod tamtą relacją podpisuję się obydwoma rękami, z pewną jednak drobną zmianą. Wówczas restauracja Chata Wędrowca promowała trend w gastronomii tzw. "slow food". Dziś restauracja, z całą pewnością już nie jest slow. Bardzo szybko dostaliśmy zamówione dania, a to że potem długo i powoli mogliśmy cieszyć nasze podniebienia, to już zupełnie inna sprawa. Szybko znalazł się dla nas wolny stół - obsługa sprawnie połączyła dwa stoliki i rozdała karty w formie gazety. Charakterystyczna grafika karty, jak również oprawa knajpy sprawia, że czujemy się jak na babcinej kolacji. Już domowy kompot w karcie, czy kwas chlebowy jest nie lada gratką.

Naleśnik Gigant w czasach, kiedy wszyscy chcą być fit, także znalazł swój odpowiednik w wersji mini. Wszystkie zamówione przez nas dania były bardzo smaczne i w przystępnej cenie - zważywszy na wielkość porcji - cena każdego dania nie była wysoka.

Tym razem jednak Radek pokusił się o żeberka, a Marek o schabowego z kostką. Równie trafny wybór, co cały zestaw dań wychodzących spod ręki szefa kuchni.
Znalazła się też wersja naleśnika z warzywami. 
Nie powiem, na koniec kiedy już zapłaciliśmy rachunek, wspomniałam kelnerce o tym, że od tylu lat jestem blogerem i o swojej relacji sprzed lat. Wstrzymała oddech, kiedy usłyszała ode mnie:
- W 2010 roku wystawiłam Wam bardzo pozytywną recenzję na blogu, a dziś.... - zawiesiłam głos....
Kelnerka zbladła - a ja kontynuowałam przerwane zdanie:
- Postanowiłam podtrzymać tą opinię.
Zaśmiałyśmy się obie, ale widziałam jak dużą ulgę przyniosło młodej przerażonej dziewczynie moje wyznanie.

Piszę sobie tego posta i tak myślę, przydałoby się coś na zakończenie. No i mam - co chciałam. Grzebię na stronie Chaty Wędrowca.... a tu w zakładce O NAS w dziale PISZĄ O NAS, pośród wielu zacnych krajowych tytułów takich jak Gazeta Wyborcza, Rzeczypospolita umieszczono także blogi, a wśród nich - jeden z najstarszych - skromny archiwalny wpis raczkującej blogerki Myszy w trasie - Podróże z Myszą. Tyle lat upłynęło, a ja nawet nie wiedziałam, że tak uhonorowano moją pracę. Serdecznie dziękuję, a do Chaty Wędrowca nieustająco zapraszam...choć następnym razem to chyba upomnę się o kompot w gratisie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Printfriendly