sobota, 22 stycznia 2022

Tureckie all inclusive

Wakacje all inclusive w Turcji. Wielkie mi tam mecyje! I to w dodatku w jednej z najpopularniejszych destynacji - Alanii. Trafiła nam się oferta w dobrej cenie, to i wzięliśmy - ot co! Nie zawsze nasze wakacje muszą być skrojone z najwyższą starannością i samodzielnie skonfigurowane. Od robienia takich wakacji my też mamy prawo odpocząć, wpisując się w gotowca. To tyle tytułem wstępu i uwierzcie na słowo - nawet na takich wakacjach z biura można sobie nieźle poszaleć.

Do Antalii lecimy z warszawskiego Okęcia w samym szczycie sezonu - dnia 7 sierpnia 2021 roku. Touroperator korzysta z usług kilku linii czarterowych i mimo iż jednocześnie - na trzy komputery - kupujemy wakacje w tym samym hotelu i w tym samym terminie, okazuje się, że jednak nie polecimy razem. Dwie rezerwacje obsługuje linia Sun Express, trzecią linia Ryanair Sun. No cóż, niektórzy będą w hotelu przed nami. Na szczęście wszyscy mamy bagaże w cenie - na każdą osobę przypada jeden bagaż podręczny do 8 kg i rejestrowany 20 kg. Biuro dolicza sobie za transfer do i z hotelu dodatkowe 150 zł. To nowość, a w bieżącym sezonie 2022 już większość ofert nie obejmuje ceny bagażu. Dziś coraz częściej biura podróży korzystają z usług tanich linii, gdzie za jedną walizkę 20 kg trzeba dopłacić ok. 550 zł, a w cenie wycieczki jest tylko bagaż podręczny. Takie czasy !!!  

Obostrzenia pandemiczne, obowiązkowe jednorazowe maseczki, zamiast tych tekstylnych tracą na znaczeniu, kiedy widzimy co dzieje się na lotnisku w Antalii. A lądowaliśmy o godzinie 22;40. Aż strach pomyśleć, co się działo w ciągu dnia. Odbiór bagażu i transfer przebiegają dość sprawnie. Po wyjściu z terminala jesteśmy kierowani do poszczególnych autobusów, które rozwożą turystów do hoteli. Z portu lotniczego Antalya Havalimani do Alanii dzieli nas 128 km i około dwóch godzin drogi. Kiedy przejeżdżamy przez Manavgat, gdzie niemal od dwóch tygodni szaleje pożar, czujemy przez chwilę swąd dymu. Na szczęście wczoraj padał tu deszcz - podobno wymodlony przez Turków u Allaha. Kiedy w końcu docieramy do naszego hotelu w Alanii jest już dobrze po pierwszej w nocy. I nie dziwi nas fakt, że w hotelu wita nas reszta ekipy - nasza córka z narzeczonym i brat Tomka z rodziną, który zdecydował się dołączyć na 8-dniowy turnus. No właśnie w ferworze wstępu 
zgubiłam istotną wyliczankę:

Kiedy: 7-18 sierpnia 2021 roku
Gdzie: Turcja, Alanya
Ekipa: Mysza, Radek, Oskar, Ada, Krystian, Agnieszka, Tomek, Zuzia, Gosia, Zbyszek, Kacper i Karolina 

Hotel Club Big Blue

Ten hotel tworzy nie budynek, nie infrastruktura, ale ludzie. Przekonaliśmy się o tym już w pierwszych minutach pobytu. W hotelowej recepcji ekspresowo załatwiamy zameldowanie, wypełniamy formularze covidowe i boy hotelowy wiezie nas windą do pokoju. I tu pierwsza niespodzianka. Z ust chłopaka pada pytanie: "A może jesteście Państwo głodni? Chcecie coś jeść, czy pić?" Wprawdzie 2:00 w nocy to nie pora na śniadanie, ale nie odmawiamy. Muszę przyznać, że po długiej podróży był to bardzo miły gest, a zwykła wędlina i cola smakowały wybornie. Każdego dnia było już tylko lepiej. Wszystkie szczegóły i zdjęcia znajdziecie na oficjalnej stronie hotelu https://clubbigblue.com/

Lokalizacja hotelu pomiędzy dwiema głównymi ulicami Alanii daje dobre możliwości komunikacyjne - 
100 metrów za hotelem jest centrum handlowe Alanyum z Carrefourem i przystanek autobusowy np. w stronę rzeki Cay, idąc z hotelu w stronę plaży ok. 600 metrów usytuowany jest z kolei przystanek autobusu nr 1 w stronę centrum Alanii - portu i wzgórza zamkowego. 
Teren hotelu to w zasadzie studnia pomiędzy ulicą a budynkiem hotelowym - dwa baseny, dwie zjeżdżalnie 
 restauracja wokół basenu,
a także snack bar
i strefa animacji 
oraz położona nieco powyżej zielona oaza z prywatnymi leżankami dodatkowo płatnymi.
W trakcie kolacji teren był zagospodarowywany na stanowiska gastronomiczne. Rano przy basenie wydawane były naleśniki, wieczorem często wystawiane były tam świeże owoce, 
albo też np stanowiska z kebabem, 
czy z innymi efektownie przygotowywanymi na oczach gości potrawami.
Pitę serwuje nasza ulubienica, której imienia niestety nie zapamiętaliśmy. Super babka - pani od pancake i omletów. Tak sympatyczną i pracowitą ekipę trudno znaleźć w innych hotelach.:)
W pokoju jest telewizor, lodówka i klimatyzacja.
Jak zwykle przydaje się przedłużacz do gniazdka elektrycznego.
Pokoje może skromne, za to czystość bez uwag - pościel i ręczniki zmieniane co 3 dzień; śmieci wyrzucane codziennie. 
W większości pokoje są z balkonami, choć widzieliśmy że są też takie, które mają jedynie okno na korytarz.
Kuchnia serwowana w hotelu jest bardzo smaczna, 
dużo warzyw i wszelakich mięs w sosach,
makarony, kasze, ryż i ziemniaki na różne sposoby,  
a dla dzieci frytki na każdy posiłek, do tego nugetsy, a nawet specjalna zastawa stołowa dla najmłodszych. 
Ciasta i słodycze to już zupełnie bajka. A porcjowane desery to już zupełnie skradły moje serce. No i nigdzie nie jadłam takiej pysznej chałwy. Kiedy zapytałam o chałwę następnego dnia przesympatyczna szefowa działu wypieków zaserwowała mi specjalną porcję spod lady. No mówiłam Wam, że taka obsługa się nie zdarza.  
Także praca pani, która w upale codziennie w godzinach 11:00-17:00 przygotowywała gozleme zasługuje na pochwałę. To bardzo smaczna przekąska z serem lub tylko masłem. Codziennie też, jako przekąski serwowane były hamburgery, frytki i warzywa. 

Na takim urlopie łatwo dostać skrzydeł... no i niestety oponek.

 Żeby nie było: ze dwa razy nawet próbowałam pobiegać zarówno po pagórkach, 

jak i miejską promenadą. Niestety nieludzkie temperatury nie pomagały w aktywności, ale ratowały mnie hotelowe animacje.  

Rano joga,
potem aquaerobik, w który angażowani byli i starsi i młodsi. Animatorzy wymyślali przeróżne kombinacje - wspólne kółka i inne figury. Zdjęć Wam oszczędzę, ale zabawa była przednia, podobnie jak na zjeżdżalniach. Zjeżdżalnie otwierane były 3 razy dziennie na pół godziny, ale nie stanowiło to problemu. Hotel nie jest duży, a nigdy nie było kolejek. A zjeżdżali wszyscy - nie tylko najmłodsi. Podczas zjeżdżania nad porządkiem czuwał Ataberk. 

Bardzo grzeczny animator zachęcał nas także do gry w waterpolo, czy innych zabaw. Oprawę muzyczną i pozostałe animacje zapewniał zawsze wesoły Haribo. Wieczorne animacje rozpoczynały się o 21:00 dyskoteką dla dzieci i potem od 22:00 rozrywki dla dorosłych: tj. wieczór turecki, miss turnusu, mister turnusu - wszystko w bardzo zabawnym wydaniu. 

Haribo (na foto tuż obok mnie) dostosowywał muzykę do gości - także w trakcie dnia mogliśmy bawić się przy międzynarodowych hitach (także i polskich). 

Wieczór turecki, w którym braliśmy udział dwa razy to nie tylko plejada kuchni tureckiej, ale przede wszystkim zapoznanie ze staffem hotelu i z kulturą Turcji. Widać wielkie umiłowanie obywateli tureckich do narodowych symboli: flagi i Ataturka - pierwszego prezydenta Republiki Turcji.

Za każdym razem inna tancerka prezentowała swoje umiejętności, był też derwisz i zespół ludowy z bębnami. Codziennie o 23:00 zapada cisza - bar jest zamykany i kończą się wszystkie muzyczne animacje. 

Plaża odległa jest od hotelu 700 metrów - wystarczy przejść wygodną asfaltową drogą, gdzie raz spotkałam nawet dromadera.

Na hotelowej plaży niestety nie obowiązuje oferta all inclusive. Na szczęście woda, soki z maszyny, kawa i herbata w hotelowej restauracji dostępne są przez całą dobę - zatem wiele osób idąc na plażę przychodzi z własnymi butelkami i tam uzupełnia napoje. 

Plaża jest piaszczysta jednak dno morza kamieniste - warto więc wyposażyć się w buty do wody.

Bezpłatne leżaki i parasol na plaży możliwe są dla gości, którzy wykupią sejf na cały pobyt (2 EUR/doba). Choć w sumie mało czasu spędzamy na plaży korzystamy z sejfu. Hotel jest bardzo bezpieczny - nigdy nie było problemu z rzeczami pozostawionymi przy basenie. Co ważne - nie było też potrzeby rezerwacji leżaków przy basenie - była ich dostateczna ilość, szczególnie, że trzy razy dziennie teren wokół basenu reorganizowano, a leżaki zastępowano stolikami do posiłków. Moim zdaniem obsługa hotelu zasługuje na najwyższe noty. Zarówno panie sprzątające, jak i personel recepcji, czy restauracji i baru reprezentują bardzo wysoką kulturę osobistą. Nawet jeśli ktoś z obsługi nie znał angielskiego, za chwilę przychodził z kolegą, który ten język znał. Kelnerzy na bieżąco sprzątali talerze, przy tym byli bardzo mili, uśmiechnięci i przyjaźnie nastawieni do gości. Do tego w żaden sposób nie byli nachalni do kobiet. Należą się serdeczne podziękowania dla całej ekipy. 

Szczególne podziękowania dla Jusufa, który tak łatwo nawiązywał kontakt ze wszystkimi gośćmi, ale też dla pozostałych chłopaków z restauracji. Ukłony dla barmana Kane - zawsze był bardzo miły i robił wszystko by drinki smakowały, jak te w Polsce... choć wódka była bardzo, bardzo słaba i wlewana w małych ilościach do przezroczystej szklanki tzw. "whiskaczówki". Na zakończenie tego odcinka dowcip wyjazdu: "dietetyczne drinki", o które prosiłam barmana to była zawsze wódka z wodą i cytryną. Jakież było moje zdziwienie, kiedy ostatniego dnia pobytu jeden z naszych rodaków stwierdził, że: 

- Myślę, że koleżanka to niezłe napiwki musiała dawać barmanowi, że wódkę pełnymi szklankami piła, bo nam to tylko na samo dno nalewał i nie chciał lać więcej ...  

Grunt to się w życiu ustawić - albo choć sprawiać takie wrażenie :)

1 komentarz:

  1. Sądząc po zdjęciach to relacja udana. Też byliśmy w Antalyi i również all inclusive. Na https://riwieraturecka.pl/ zawsze znajdujemy tanie hotele.

    OdpowiedzUsuń

Printfriendly